literature

APH: Piatkowy Wieczor

Deviation Actions

Ledail's avatar
By
Published:
1.7K Views

Literature Text

-Raivis, ty jesteś pijany…
-Taurysie, ależ skąd w ogóle to przypuszczenie. Czy ja wyglądam na kogoś kto jest pijany? Niby w którym miejscu?
  Litwa wolał nie wyjaśniać teraz Łotwie na jakiej podstawie tak sprawnie ocenił jego stan. Tych powodów było po prostu za dużo. Na fakt, że jego młody brat był w stanie upojenia alkoholowego wskazywał na przykład jego szelmowski uśmieszek, z którym się go zazwyczaj nie widziało, nieco chwiejny krok, trzymana za szyjkę butelka wódki, rozczochrane włosy, potargane ubranie oraz… szalik Rosji na jego szyi.
-Raivis, coś ty zrobił! Czy to jest…
-Tak, to szalik Ivana. Ukradłem mu go. Sam! – oznajmił wypinając dumnie pierś i gładząc delikatnie swoją zdobycz. Był szalenie zadowolony z tego co tak przeraziło Laurinaitisa. Znudziło mu się stanie na progu, więc samowolnie wepchał się do środka domu Litwy. Co charakterystyczne, będąc upity nie jąkał się.
-Jesteś szalony… - wymamrotał Litwa, załamując ręce.
-Oho-ho-ho-ho! A dopiero co mówiłeś, że pijany. Zdecyduj się, więc może jaki jestem.
-Nie śmiej się w ten sposób! Wiesz, co oznacza dla nas to, co zrobiłeś?
-Znaczy, że Rosja przyjdzie tutaj i wtłucze nam wszystkim. Huraaaa!
Litwa westchnął ciężko i pokręcił głową z rezygnacją. Lada moment Ivan zacznie szukać swojej straty, a w swoich poszukiwaniach na pewno będzie chciał odwiedzić także domy bałtyckiej trójki. Szybko zamknął drzwi na klucz i na wszelki wypadek zasłonił okna. Po chwili zastanowienia, kierowany pragmatycznością, zastawił jeszcze drzwi stołkiem, zabarykadował wejście kuchenne i zastawił komodą wejście do piwnicy.
Łotwa przyglądał się tym zabiegom z zaciekawieniem, choć głową ruszał powoli w skutek huczących w niej procentów. Nie potrafił pojąć dlaczego jego brat nagle wpadł na pomysł, aby przemeblować swoje mieszkanie, ale jego krzątanie niezmiernie bawiło. Poprawił swoją cenną zdobycz, noszoną na szyi i elegancko spoczął na kanapie, którą miał w tej chwili za sobą. Nie była zbyt wygodna, ale Raivisa zbyt bolały nóżki, aby chcieć się z tego powodu przesiadać. Butelkę postawił na podłodze, tuż obok siebie. Litwin usiadł przy nim, gdy już uporał się z wszystkimi wejściami. Łotwa uśmiechał się delikatnie, patrząc mętnym wzrokiem na wszystko dookoła siebie. Taurys podparł twarz na dłoni i pokręcił głową z niezadowoleniem.
  To nie był pierwszy raz, gdy młodszy brat wykręcił im taki numer. Tak jak wtedy, gdy świętowali swoją niepodległość w 1991. Spośród całej bałtyckiej trójki, to młody Raivis słynął z najmocniejszej głowy. Niestety oprócz niej, miał także nad wyraz rozwinięty apetyt na napoje wysokoprocentowe, niemal porównywalny z rosyjskim. Dlatego wtedy był jedynym spośród całej trójki, który się upił. Wracając do domu wpadł do fontanny, przewrócił rowerzystę, wykrzywił trzy parkometry, połamał ławkę w parku, zwymiotował na buty za 500$, zepsuł płotek jednym sąsiadom, a drugim podeptał niezapominajki, czy jakieś inne filigranowe kwiatuszki o które tak dbała pani domu. Na końcu zasnął pod drzwiami, bo nie mógł sobie poradzić z kluczem. Rano okazało się, że nie mógł ich otworzyć, bo to wcale nie był jego dom, tylko dom Estonii. Później wszyscy sąsiedzi mieli pretensje do biednego Eduarda o wybryki Raivisa. A Łotwa rano wyglądał na takiego przygnębionego (kac), że łatwo mu było ubłagać kuzyna, żeby się nie gniewał. Estonia faktycznie szybko mu wybaczył i gotów był zapomnieć, że taki dzień w ogóle miał miejsce. Zmienił zdanie po wizycie pani z butami za 500$.
  Taurys znając możliwości swojego brata musiał być więc zaniepokojony. Kradzież szalika była zapewne dopiero początkiem jego wybryków.
  Patrząc tak na Łotwę przypomniał sobie czym się zajmował, zanim ten zapukał do jego drzwi. Jego hobby, którym wypełniał piątkowe wieczory. Rozejrzał się niedbale wokół siebie, podniósł poduszki, a nawet zajrzał pod kanapę.
-Czego szukasz Taurysku?
-Uch, niczego – odpowiedział Litwa podnosząc się.  Zamyślił się, kładąc dłonie na biodrach i patrząc ze skupieniem w sufit. W końcu coś przyszło mu do głowy.
-Raivis…
-No?
-Mógłbyś się na chwilę podnieść?
  Łotwa nie raczył ruszyć swojego siedzenia z miejsca, do którego teraz tak bardzo chciał dostać się Litwa. Wręcz bawiło go to, kiedy Taurys tak się starał go do czegoś przekonać swoimi grzecznymi prośbami. W końcu nawet i on stracił cierpliwość i złapał Łotysza za ramiona, aby go poderwać. Lecz teraz Raivis wykazał upór. Żaden pijany człowiek nie lubi, kiedy każą mu zrobić coś wbrew jego woli. Szarpiąc się z nim, Litwa potrącił nogą butelkę, a śmierdzący płyn rozlał się po dywanie.
-Oooo, co za strata – jęknął zasmucony Raivis. Jego brat wykorzystał tą chwilę żałoby i ściągnął go z kanapy, chwytając mocno za ramię i ciągnąc. Łotwa zatoczył się, ale utrzymał na nogach. Na miejscu, gdzie do tej pory spoczywały pośladki Raivisa, zobaczył rozgnieciony model Messerschmitta, który składał od kilku dni.
-Łotwo, co ty zrob…! Ech.
  Litwa nie miał najmniejszej ochoty kłócić się z nietrzeźwym. Nie zareagował nawet widząc nalepkę z Żelaznym Krzyżem, która przyczepiła się do jego spodni. Nie zamierzał znowu szarpać się z nim, a jasne było, że do szarpaniny doszłoby, gdyby tylko spróbował dotknąć pośladków Łotwy.
  „Nieźle się zaczyna” –westchnął w myślach, zbierając kawałki drewna, które teraz nadawały się tylko na opadł. Niestety Litwa nie miał kominka, więc i nawet do tego mu się te szczątki nie przydały. Musiał wyrzucić je do śmieci.
-Taurys! – krzyknął nagle Raivis, tonem niemal histerycznym. Krzykowi temu towarzyszyło nagłe wyprostowanie się.
„Rosja?” – pomyślał przelotnie Laurinaitis spoglądając w tą samą stronę co brat, ale niczego niepokojącego tam nie zauważył.
-O co chodzi, Łotwo?
-Chce mi się siku!
  Litwa plasnął się otwartą dłonią w twarz. Może w tej chwili roześmiałby się, gdyby nie to, że przed chwilą był naprawdę przerażony, a nie miał z zwyczaju przeskakiwać od jednego nastroju do drugiego.
-To nie jest powód, żeby tak się wydzierać, prawda, Raivis? Przecież wiesz gdzie jest u mnie łazienka. Idź, tylko mi jej nie zdemoluj.
-Się nie martw! Nie będziesz musiał po mnie sprzątać.
-No ja myślę...
Właściwie nie był tego taki pewny. Łotwa z procentami we krwi nabywał duszy destruktora, która zdążyła się już objawić, gdy rozgniótł swoim tyłkiem model samolotu. Gospodarz usiadł w swoim fotelu i założył nogę na nogę. Nici z jego planów na spędzenie piątkowego wieczoru na leniwej nudzie. Teraz nie zostało mu już nic do roboty, niż przez resztę dnia zajmować się Łotyszem. Jakie to szczęście, że to już wieczór… Czekając na niego, wziął się za krzyżówkę.
-„Carskie rozporządzenie” – przeczytał na głos pierwsze hasło – Jak miło. Widzę, że nic mnie już nie uchroni przed myśleniem o Rosji.
  Nie miał pod ręką żadnego urządzenia do pisania, więc dość szybko porzucił krzyżówkę i zabrał się za czytanie losowego artykułu. Nic a nic nie pociągał go tekst o szminkach, pomadkach i spódniczkach, więc – nie zastanawiając się skąd wzięła się u niego w domu gazeta o takiej tematyce – poszedł zobaczyć czemu Raivis tak długo nie wracał.
-Łotwo, ile to jeszcze może trwać! – zawołał stojąc przed drzwiami. Nie usłyszał żadnego odzewu.
-Hej, żyjesz tam w ogóle?
Nie odpowiedziano mu. Zamiast tego usłyszał podejrzanie głośny rumor dochodzący ze swojej sypialni, która znajdowała się tuż obok.
-Raivis, nie mów mi, że pomyliłeś drzwi! – wykrzyknął przerażony wizją brata, który zamiast do toalety skierował się do jego łóżka. Z pewnym trudem szeroko otworzył drzwi do pokoju, który zdążył zaliczyć kompleksową modyfikację. Taurys nie mógł wyjść z podziwu jak w ciągu kilku minut, zupełnie sam, Łotwa mógł przenieść łóżko w zupełnie inny kąt, zrzucić z niego całą pościel, zastawić drzwi poduszkami i zupełnie opróżnić jego szafę. Przestał się dziwić kiedy zobaczył jak jego brat dyskutuje zawzięcie z nieoczekiwanym przez nikogo blondynem. Obaj panowie obejmowali się jedną ręką za szyję i patrzyli w jeden punkt gdzieś na podłodze. Większy od Łotwy chłopak miętolił końcówkę noszonego przez Raivisa szalika Rosji i co chwila śmiał się histerycznie z jakichś słów wypowiadanych przez Galante. Wszystko wskazywało na to, że ich gość także był wstawiony.
-Polsko, na Boga, skąd się tu wziąłeś! Albo czekaj, nie odpowiadaj. Chyba widzę odpowiedź.
  Mówiąc „widzę”, Litwa miał na myśli, że dostrzegł otwarte okno, powiewającą firankę i przewróconą na podłogę doniczkę z fiołkami alpejskimi.
-Czy nikt cię nie nauczył, że tylko złodzieje wchodzą przez okno?! – zdenerwował się Litwin i szybko pobiegł je zamknąć.
„Jeśli on tu wszedł, to Rosja też by mógł!” – pomyślał z przestrachem, co mogłoby się wydarzyć przez jego nieuwagę. Sprawdził czy okno jest dobrze zamknięte i na wszelki wypadek położył jeszcze na parapecie kaktusy, stojące do tej pory na szafkach nocnych.
-Ojej, wybacz, ale to po prostu taki jakby nawyk. Jeszcze z czasów socjalistycznych, kiedy mieszkałeś u Rosji, a ja zakradałem się do ciebie ciemną nocą, a my potem…
-Błagam, nie kończ!
-Ej, dlaczego? Rozumiesz Raivis, my potem… - zaczął zwracać się do Łotwy, który rzeczywiście wydał się zainteresowany tematem, ale łapska Litwy, którymi ten zapchał niewyparzoną gębę Feliksa uniemożliwiły mu to. Galante patrzył tępym wzrokiem na Polskę, który wyrywając się usiłował zrzucić Taurysa ze swoich pleców. Łotysz nie mógł zrozumieć dlaczego Polska nie chce dokończyć tego co zaczął.
-Ej, Litwo, o co mu chodzi?
-Nie interesuj się szczylu! – po raz pierwszy w życiu Laurinaitis odezwał się w ten sposób do swojego brata. Zaraz zresztą tego pożałował, kiedy w oczach Łotwy pojawiły się łzy. Lecz nie smutek zapijaczonego braciszka tak go zabolał, lecz towarzyszące mu uczucie żalu z którym Raivis postanowił coś zrobić. No i zrobił. Kopnął w kostkę powód swojego żalu. Powód krzyknął, puścił Feliksa i zleciał na podłogę.
-Jesteście nienormalni! – wyjęczał Taurys starając się podnieść z ziemi. Złapał się za ramię.
-Ojej, Taurysku, przepraszam! Totalnie przepraszam! – pijany Polak przypadł do obolałego Litwina.
-Teraz to przepraszam, a do głupienia to pierwszy!
-Wybacz mi kochanie! – krzyknął Łukasiewicz szarpiąc ciało Litwina, co zapewne w jego zamyśle miało być pieszczotą, ale tak naprawdę tylko dodawało udręki.
Zajęci sobą Feliks i Taurys nie zauważyli jak Raivis wymyka się z pokoju. Wyszedł na korytarz akurat w tym momencie, gdy domowy telefon Litwy swoim świdrującym uszy dzwonkiem oznajmił, że ktoś chce się z nim skontaktować. Raivis bez chwili pomyślunku sięgnął po słuchawkę i wesolutkim głosem przywitał się z osobą po drugiej stronie kabla:
-Sveika! Kto tam?
-Erm… Chyba pomyliłem numery. Przepraszam – w tym speszonym głosie, Łotwa rozpoznał Estonię – Nie, jednak nie pomyliłem. Raivis, co ty robisz u Litwy?
-Bawię się! Wiesz, jest tu też Feliks, jest więc bardzo zabawnie. Trochę obaj wypiliśmy, ale nic nie szkodzi, przecież jesteśmy w ścisłym gronie!
  W tym momencie Feliks i Taurys wyszli z sypialni, a Litwa widzą Łotwę ze słuchawką SWOJEGO telefonu przy uchu, nagle zapomniał o swoim bólu i wyciągnął nogi, żeby odebrać telefon, zanim brat  narobi mu jakichś problemów.
-Halo, kto mówi? – zapytał, drugą ręką przytrzymując za czoło Łotwę, który wyciągał ręce, aby odzyskać odebrany przedmiot.
-Daj mi, daj mi! – domagał się Łotwa .
-Daj mu, daj mu! – wspierał go Polska.
-Odczepcie się!
-Litwa, to ty? Mówi Edward. Z tego co słyszę, bardzo tam u was wesoło, więc nie będę wam przeszkadzał. Może odrobinę mi przykro, bo żałowałem cię, że spędzasz ten wieczór sam i chciałem cię gdzieś wyciągnąć, ale widzę, że jedynym, który spędzi tu wieczór samotnie, będę ja. Cóż, rozumiem, „ścisłe grono”. Dobranoc Taurys.
-Nie, czekaj, ja ich wcale…! –Litwa mógł przerwać swoje tłumaczenia, bo i tak napotykały tylko na sygnał rozłączenia.
„Pięknie, brakowało mi tylko focha od Estonii”
-Ojej, obraził się na ciebie- powiedział Łotwa.
-Obraził się na mnie przez was.
-Nieładnie tak zwalać winę na innych – wtrącił Feliks – Jak zwykle szalejesz, nie zważasz na konsekwencje, a potem wszystkiego się wypierasz – mówiąc to, objął go ramieniem za szyję i uśmiechnął się przyjaźnie. Taurys zaś, po tych słowach poczuł, że coś w nim pękło. Morze gniewu tak się w nim rozhulało, że zniszczyło tamę spokoju. Litwa strącił z siebie polską dłoń, a potem obserwowany przez obu panów, zajrzał do składziku i po niedługim czasie, wyciągnął stamtąd pewien przedmiot.
-Litwo, po co ci ta miotła? – zapytał zdziwiony Raivis.
-Zamierzam posprzątać.
-Teraz? Ty to jednak jesteś naprawdę dziwny.
-Tak, teraz. Chcę sprzątnąć z mojego domu dwa pijane śmiecie, zanim ucierpi przez nich jeszcze bardziej – rzekł unosząc miotłę nad głowę. Z wyrazem obłędu na twarzy, Litwin wyglądał bardzo egzotycznie.
-Ooo, Litwo, to ty umiesz się denerwować? Szok jak stąd, do Pekinu! Szkoda, że nie mam aparatu – westchnął Polska.
-Ja ci dam aparat, sukinkocie! – wrzasnął dziko Taurys wpadając między nich ze swym narzędziem zbrodni, godnym łotewskich kwiatów. Feliks, mimo opóźnionego refleksu, szybko uchylił się i zwiał w stronę saloniku. Kiedy Litwa zwrócił się w stronę Łotwy, ten pisnął i szybko zaczął rozglądać się za drogą ucieczki.
-Ratunku, mój brat zwariował! – krzyknął przemykając między nim, a ścianą. Taurys nie zamierzał żartować, tak machał kijem, jakby istotnie chciał kogoś trafić.
-Stójcie, śmiecie!
  Nikt się naturalnie nie zatrzymał, więc szalona pogoń trwała jeszcze długie minuty. Z początku Polska zamierzał po prostu uciec z domu, ale przekonawszy się, że wszystkie wyjścia są odcięte, mógł tylko dalej kluczyć po korytarzach domu Litwy i potykać się o własne nogi.
-Taurysiu, proszę… Jeśli chcesz żebyśmy sobie poszli to przynajmniej otwórz nam drzwi!
-O nie, uznałem, że tak jest o wiele zabawniej! – odpowiedział Litwa i zamachnął się tak, że tym razem miotła minęła blond czuprynę tylko o centymetr.
-Ojej, Litwo, zmęczyłem się już. Długo jeszcze będziemy się tak bawić? – powiedział zadyszany Łotwa. Tymczasem zaczepił nogą o taboret, który miał centralnie przed sobą. Ścigający go brat, był jednak dobrym argumentem za tym, aby się jednak nie przewracać.
-Do samej śmierci, braciszku! Kto pierwszy się zmęczy, ten przegrywa. Zwycięzca zabija przegranego!
-Wariat, naprawdę wariat! – pisnął Łotwa.
-Ludzie, ratunku! – wrzasnął Feliks. Litwa zaś bawił się coraz lepiej. Nigdy by nie przypuszczał, że wzbudzanie strachu może być takie zabawne i rozluźniające. Na pewno dlatego Rosja tak to lubi.
„Rosja?” – nagle ogarnęły go wyrzuty sumienia, gdy doszło do niego, że może zachowywać się jak kraj, którego sam tak się boi. Zwolnił i w końcu zatrzymał się. Spojrzał na trzymane z rękach narzędzie i wyrzucił je z obrzydzeniem. Ścigani przez niego Łotwa i Polska zatrzymali się w pół kroku i spojrzeli po sobie, a potem za siebie. Łukasiewicz, jako ten odważniejszy (Łotwa pijany był nieco odważniejszy, niż trzeźwy, ale nie tak odważny jak pijany Polska, który wtedy nie bał się nawet podrywać Liechtenstein, tuż pod okiem jej brata), ostrożnie zbliżył się do Litwy, idąc bokiem.
-Wszystko w porządku, Litwo?
-Nie… Ja… Przepraszam was. Nie wiem co we mnie wstąpiło – mówiąc to rzucił się Polsce na szyję. Było mu naprawdę głupio. Westchnął, gdy jego były kochanek objął go czule. To oznaczało, że mu wybacza.
-Hej, w porządku, nie gniewam się. To było nawet ciekawe przeżycie, widzieć cię w takim stanie. Może powtórzymy to kiedyś?
-Feliks, jesteś niepoprawny – odpowiedział zarumieniony Litwa i uśmiechnął się delikatnie.
-Eej, jak to już skończyliśmy? Ja nie jestem jeszcze zmęczony – powiedział oburzony Łotwa, wyraźnie nie przejmując się tym, że zupełnie przeczy temu, co mówił przed chwilą – Wy już tak? To chyba znaczy, że wygrałem.
-Eeech, tak, wygrałeś Raivis – westchnął Laurinaitis zwracając się do brata, wciąż z uśmiechem. Niech dzieciak się cieszy. On był zawsze taki uroczo niewinny w swojej dziecięcości.
-Zaraz, zaraz, co ty mówiłeś o przegranych? Śmierć przegranym! – ryknął i rozpędził się w stronę Litwy, pochylając głowę. Ten odsunął się gwałtownie od Polski i wyciągnął ręce przed siebie.
-Nie, błagam, stój!  - protesty nie uchroniły go przed zderzeniem z twardą „dziecięcą” czaszką Łotwy, który wbił się w jego brzuch. Zaatakowany znów padł na podłogę, a atakujący stracił równowagę i upadł na niego.
-Zostaw go! – krzyknął Polska, nie wiadomo kompletnie do kogo i rzucił się na nich. Cała trójka wylądowała na podłodze. Ze splecionymi kończynami, potarganymi włosami, poobijanymi bokami i miażdżonymi brzuchami. W ferworze walki ktoś kogoś dźgnął w oko, szczypnął w pośladek albo wgryzł w rękę. Ogółem mówiąc było bardzo zabawnie, ale nie wiadomo jak wielkimi stratami dla uczestników mogłaby się skończyć ta zabawa, gdyby nie wyczulony słuch Litwy.
-Cśśś, słyszycie to?
-Ojej, Taurys, dlaczego przerywasz taką fajną zabawę w najlepszym momencie? Właśnie miałem ugryźć Polskę w łydkę!
-Nie słyszycie tego? – kontynuował Litwa, nie zważając na Feliksa łaskoczącego go po twarzy swoimi włosami – To brzmiało trochę jakby… „Kolkolkol”?
Wszyscy natychmiast rozpletli się i stanęli na nogi. Trwoga zapanowała w ich głowach i nawet alkohol w żyłach nie był w stanie jej zamaskować. Zbliżyli się do siebie jak najbliżej i zaczęli rozglądać dookoła.
-Myślicie, że on tu jest? – zastanawiał się Łotwa, wciskając się między Polskę, a Litwę – Może tylko ci się zdawało, że go słyszałeś?
-N-nie wiem. Oby było tak jak mówisz – odpowiedział Taurys – Mam nadzieję, że nie zapomniałem o żadnym wejściu. Mam nadzieję… Hej, może pomoglibyście mi to sprawdzić? Przejdźcie się po domu i powiedzcie mi o każdej dziurze przez którą mogłaby się przecisnąć przynajmniej mysz – powiedział do Łotwy i Polski. Niestety żaden z nich się nie ruszył.
-No już, jazda! – pogonił ich, udając, że schyla się po miotłę. Kiedy rozbiegli się po domu, sam także zabrał się za szczegółowe oględziny. Nie ufał zbytnio spostrzegawczości swoich przyjaciół, dlatego wolał sam wszystkiego dopilnować, a oni mieli mieć tylko absorbujące ich uwagę zajęcie. Po czasie okazało się, że z ich spostrzegawczością nie jest tak źle, gorzej z rozumnością. Taurys pokręcił głową, gdy młodszy Bałt wskazał mu okap w kuchni.
-No co, kazałeś znaleźć każdy otwór przez który prześlizgnęłaby się mysz, a tędy weszłoby nawet cielę! – obruszył się Łotwa, gdy Litwa próbował zanegować jego błyskotliwe odkrycie.
-Raivis – zaczął spokojnie Laurinaitis, łapiąc rozmówcę za ramiona –Czy twój mózg pamięta jeszcze co to jest „przenośnia”?
-Ależ oczywiście, że wie. To jest coś takiego, że jak coś jest w jednym miejscu, to za chwilę leży w innym.
  Litwa uśmiechnął się łagodnie i pogłaskał brata po włosach.
-Wiesz co, myślę, że dostatecznie już się napracowałeś. Możesz już odpocząć.
-Naprawdę? Jeeee! Dzięki – odrzekł uradowany Łotwa i pognał gdzieś przed siebie. Litwa spojrzał na sprawcę tej całej paniki, czyli szalik Rosji powiewający na szyi Galante. Przez chwilę zastanowił się, czy nie lepiej byłoby go po prostu wyrzucić przez okno i pozwolić, żeby Rosja – o ile rzeczywiście gdzieś tam się czai – mógł w spokoju zabrać swoją własność.
„Ale jeśli Ivan znajdzie go na moim podwórku to domyśli się, że miałem z tym coś wspólnego i będzie chciał się mścić. Jutro będzie trzeba dyskretnie wynieść szalik gdzieś daleko stąd. Poza tym… jego tymczasowy właściciel nie oddałby go tak łatwo”- rzekł do siebie, patrząc na Łotwę wchodzącego po schodach.
-Cały dom jest szczelny. Rosja nie będzie miał jak się wślizgnąć – zameldował Polska zamyślonemu przyjacielowi – Ale przez chwilę naprawdę miałem obawę, bo wydawało mi się, że widziałem jego cień za oknem.
-Nie strasz mnie teraz, proszę.
-Nie straszę. Przecież mówię, że mi się tylko wydawało. A nawet gdyby Rosja miał tu przyjść, to wiesz, że generalnie obroniłbym cię.
-Stanąłbyś w mojej obronie?
-Na honor, przysięgam, że stanąłbym!
  Laurinaitis uśmiechnął się pobłażliwie. Polska był rozkoszny, kiedy czynił takie zapewnienia. Nawet jeśli później ponad połowy z nich nie dotrzymywał. Ku zaskoczeniu Słowianina, Litwa obdarzył go skromnym pocałunkiem w policzek.
-Dziękuję, Polsko. To miłe. Nawet jeśli mówisz to tylko dlatego, że jesteś nawalony, to i tak brzmi to uroczo. Prawie ci uwierzyłem. A teraz… zajmijmy się szukaniem jakiegoś kąta dla ciebie i Raivisa, gdzie moglibyście wygodnie spędzić tą noc.
-Wiesz… - zaczął nieśmiało zarumieniony Feliks – Zauważyłem, że masz bardzo szerokie łóżko.
-… Chcesz mi wleźć do łóżka?
-Taaak, świetny pomysł! Śpijmy wszyscy razem! – ucieszył się Łotwa, który właśnie wrócił z górnego piętra i słyszał tylko końcówkę tej rozmowy.
-C-co? Ale ja nie do końca to miałem na myśli – powiedział jeszcze bardziej zarumieniony Polska. Był zaskoczony nagłym pojawieniem się Łotwy.
-Wolałeś spać tylko ze mną, co? No to teraz spróbuj go przekonać, żeby dał nam spokój, a sam przeniósł się na kanapę – rzekł Litwa wskazując Łotwę, szczęśliwego jak prosię w deszcz.


Powiedzieć, że w łóżku panował tłok, to tak jakby stwierdzić, że Watykan jest małym krajem. Litwa wciśnięty między swojego brata, a byłego męża gapił się w sufit, zastanawiając się jak uda mu się zasnąć w takich warunkach. Mimo niewątpliwej niewygody podsumowywał rzeczy, którego go dziś ucieszyły. Cieszył się, że udało mu się znaleźć dla obu panów piżamy, bo już Feliks zapowiadał, że w razie czego może spać nago. Może i piżama dla Łotwy była dla młodszego z Bałtów nieco za duża, a dla Polski miała więcej dziur niż dobry ser, ale przynajmniej były. Cieszył się, że Łotwa zgodził się nie kłaść z szalikiem do łóżka, tylko odłożył go na wieszak w szafie. Nie mógł się doczekać, kiedy rano opowie mu o tym wszystkim co dziś nawyczyniał. Jeszcze nie miał okazji widzieć skacowanego Raivisa, ale jeśli wierzyć słowom Estonii to był bardzo żałosny widok. Pewnie później ze wstydu przez tydzień będzie się trzymał z dala od domu Litwy. Biedny Łotwa… Ale przede wszystkim cieszył się, że oddalił groźbę rosyjskiej inwazji na swój dom. Teraz nawet gdyby Rosja chciał wejść do środka – nie da rady. Z tą myślą spojrzał zadowolony na osobę po lewej i po prawej, którzy leżeli tuż przy nim, ciało przy ciele.
Była jeszcze jedna rzecz z której się cieszył. Spał w środku, więc nawet jeśli ktoś z nich podczas snu miałby wypaść z łóżka, to na pewno nie będzie to on. Uspokojony tą myślą, Litwa pomyślał, że czas w końcu spróbować zasnąć. Szturchnięty w plecy Polska zgasił lampkę na szafce.
-Dobranoc Łotwo.
-Dobranoc braciszku!
-Dobranoc Polsko.
-Dobranoc Liciu! Dobranoc Łociu!
-Dobranoc Polsko!
-Dobranoc Litwo! Dobranoc Łotwo! Dobranoc Polsko!  Miłych snów! – odezwał się czwarty głos, należący do osoby której przed zgaszeniem światła jeszcze tu nie było. Szalik wrócił do swojego właściciela. Przy świetle księżyca błysnął uniesiony kran.
Próba sprawdzenia się w komedii. Do tej pory uważam za błąd zabranie się w ogóle za coś z tego gatunku, ale cóż... Może nie wyszło aż tak źle? Nie mnie to oceniać.

Tytuł tegoż ficka jest owocem kompletnego braku pomysłu na niego.
© 2012 - 2024 Ledail
Comments38
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
RunnersInTheSky's avatar
Znakomicie mi się czytało (⌒▽⌒)